
Czy kawiarnia to miejsce do pracy przez cały dzień? Dla niektórych – tak. Dla właścicieli lokali – już nie. Coraz więcej przedsiębiorców w branży gastronomicznej ma dość klientów, którzy zamawiają jedną kawę, rozkładają laptopa, słuchawki, czasem nawet dodatkowy monitor i spędzają przy stoliku kilka godzin. I to wszystko za… 12 złotych.
Kto może nad morze - Spis treści
– To nie jest biuro na godziny. To kawiarnia. A takie zachowanie to nadużycie naszej gościnności – mówi z oburzeniem właściciel jednego z lokali w Warszawie, który jako pierwszy wprowadził tzw. „strefy bez laptopów”.
„Zamawia jedną kawę i siedzi cztery godziny”
Nie chodzi tu o zwykłą pracę zdalną przez chwilę. Problemem są osoby, które przychodzą rano, zamawiają espresso, zajmują największy stolik, wyciągają komputer, notatki, słuchawki i przez 3-5 godzin „okupują” przestrzeń lokalu. W tym czasie inni klienci nie mają gdzie usiąść, a obsługa krąży wokół laptopowca, nie mogąc zaoferować miejsca kolejnym gościom.
– Za wynajem biurka w coworkingu w centrum Warszawy płaci się 700–1000 zł miesięcznie. A u mnie ktoś chce mieć miejsce za darmo – po jednej kawie? Nie, dziękuję – dodaje właściciel.
„Kawiarnia to nie coworking”
W związku z narastającym problemem, coraz więcej lokali wprowadza strefy bez laptopów. W praktyce oznacza to, że w części sali lub w określonych godzinach obowiązuje całkowity zakaz używania laptopów i pracy zdalnej. W niektórych miejscach restrykcje są jeszcze większe – w weekendy nie wolno korzystać z komputerów w ogóle.
Kawiarnie bez laptopów? Nowy trend rozprzestrzenia się poza Warszawę
– Kawiarnia to miejsce spotkań, rozmów, towarzyskiego spędzania czasu. To nie przestrzeń coworkingowa. My płacimy czynsz, prąd, personel. Nie jesteśmy darmowym biurem – komentuje właścicielka kawiarni z Poznania, która jako jedna z pierwszych w mieście wprowadziła całkowity zakaz używania laptopów w soboty i niedziele.
Reakcje klientów? Mieszane
Jak można się spodziewać, decyzje o ograniczeniach wzbudzają emocje. Niektórzy klienci są wdzięczni – w końcu mogą usiąść, porozmawiać, poczytać książkę, a nie czuć się jak w open space. Inni, szczególnie freelancerzy i pracownicy zdalni, czują się „wypędzeni” i protestują.
– Zapraszamy tych, którzy naprawdę chcą napić się kawy, zjeść ciastko, porozmawiać. A nie tych, którzy robią sobie z kawiarni darmowe biuro – ripostuje właściciel warszawskiej kawiarni.
Coraz więcej takich lokali w całej Polsce
Trend rozprzestrzenia się poza Warszawę i Poznań. Strefy bez laptopów pojawiają się w Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu, a nawet w miejscowościach turystycznych, jak Sopot czy Świnoujście. W sezonie letnim, gdy o wolny stolik jest wyjątkowo trudno, wielu właścicieli zapowiada: koniec z siedzeniem przy laptopie całymi godzinami.
Uczciwość wobec innych klientów
– Mam ograniczoną liczbę stolików. Jeśli jeden gość zajmuje miejsce przez 5 godzin, to realnie blokuje przychód, który mógłbym mieć od kilku innych klientów. To się po prostu nie kalkuluje. Restauracja czy kawiarnia musi zarabiać, a nie sponsorować cudze biuro – podkreśla właściciel jednej z kawiarni w Trójmieście.
Cisza wyborcza – co wolno, a czego nie? Sprawdź, zanim złamiesz prawo